Poniżej przedstawiamy wpis, tym razem z „drugiej strony barykady” Zawodów Lekka Piechota. O wpis poprosiliśmy Radka, osobę wchodzącą w strzelanie praktyczne i ostrzącego sobie zęby na udział w kolejnej edycji Lekkiej Piechoty.
13 Lipca 2024 odbyła się X edycja zawodów Lekka Piechota (część Lżejsza i Leciutka). Było to tak naprawdę moje pierwsze doświadczenie w roli sędziego na tak dużej imprezie. Oczywiście wcześniej zdarzało się pomagać lokalnie, czy to biegając ze stoperem, czy zaklejając przestrzeliny, ale nigdy „na poważnie” jako sędzia, pan i władca punktacji.
Jakieś trzy miesiące przed zawodami, po namowie znajomego zgłosiłem chęć wzięcia udziału poprzez ogólnodostępny formularz. Byłem raczej sceptycznie nastawiony, bo jak już pisałem, byłem zielony, a na moje miejsce pewnie czeka już dwóch weteranów z poprzednich edycji. Wypisałem dotychczasowe doświadczenia, od kiedy zajmuje się strzelaniem i udzieliłem odpowiedzi na pozostałe pytania. Kliknąłem wyślij i czekałem na informację zwrotną. I chwilkę musiałem poczekać, bo pierwsza wiadomość, jaką dostałem to mail pod tytułem „Do zawodów został miesiąc, oto najważniejsze informacje” O! Chyba się udało! W paczce informacji znalazł się regulamin zawodów, mapa strzelnicy, szczegółowy opis każdego z torów (A było ich łącznie 30) i najważniejsze dane kontaktowe. Zabrałem się zatem do lektury i przyswajałem informacje na tyle, na ile czas pozwalał.
Na tydzień przed zawodami miała miejsce odprawa. Odbyła się w formie wideokonferencjii na teamsie i trwała około 30-40 minut. Poznaliśmy podział na zespoły (o czym napiszę dalej), godzinę zbiórki przed ostatnią odprawą i jakie tory / stage przypadają na dany zespół. Jeszcze raz przeszliśmy przez najważniejsze kwestie, szybką sesję Q&A i tyle, bez zbędnego lania wody. Tak jak się spodziewałem, dla większości nie była to pierwszyzna z czego się ucieszyłem, bo będzie się od kogo uczyć i w razie wątpliwości – zasięgnąć porady.
W piątek wczesnym popołudniem dotarliśmy na miejsce. Nie znając tak naprawdę nikogo zabrałem się za ‘zwiedzanie’ obiektu podczas gdy moi koledzy byli zajęci rejestracją. Strzelnica niby nie duża, ale miejsce zagospodarowane wzorowo, nie ma ani marnowania osiek ani robienia pustych przebiegów podczas przemieszczania się z toru na tor. Udałem się na swój kraniec strzelnicy, gdzie miałem spędzić nastepny dzień. Mojej grupie sędziowskiej przypadły tory 14, 15, 16 oraz 17 tj. Maska i kula, Litery, Ruchomy cel i Kula.
Po tym odnalazłem Pawła, czyli osobę odpowiedzialną za sędziów, punktację i wszelkie sprzeciwy płynące ze strony uczestników. Jeszcze raz poszliśmy na moje stanowiska i Paweł po krótce opowiedział mi na co zwracać uwagę, jakie sytuacje mogę się pojawić i nakreślił ogólny przebieg zawodów – bo przecież nigdy w nich nie brałem udziału i to była moja pierwsza wizyta na tej strzelnicy.
Po odprawie uczestników omawiane były, między innymi, wszystkie tory więc trafiła się kolejna okazja by zobaczyć jak to wygląda „w realu” a nie tylko z grafik w mailu. Po tym udaliśmy się „do hotelu” , gdzie reszta kończyła pakowanie, a ja jednym okiem przeglądałem regulamin, a drugim patrzyłem na prognozę pogody i czekałem na Alert RCB o burzch, podtopieniach i walących się drzewach (Pierwsze i ostatnie akurat się spełniło).
4:00 pobudka, szybkie śniadanko i jedziemy na strzelnice, bo odprawa kolejno o 5:30 (dla zawodników) i 6:00 (dla sędziów). Na odprawie wszyscy sędziowie otrzymali krótkofalówki, długopisy i metryczki poszczególnych torów. Poznałem również kolegów, z którymi przyjdzie mi sędziować i szczerze, chyba lepiej nie mogłem trafić – sami starzy wyjadacze, a w dodatku bardzo sympatyczni ludzie.
Szybki rzut oka na metryczki – start co 5 minut od 7 do 21 więc można śmiało założyć, że będzie co robić😉Zebraliśmy się przy naszych torach i zaczęliśmy rozkładanie stanowiska sędziwskiego, czyli rzuciliśmy plecaki w jedno miejsce, gdzie nie padał na nie deszcz i rozłożyliśmy tarpa tak, żeby można było wypełniać papierowe metryczki dłużej niż przez 5 minut, aż kompletnie zamokną od nieustającego deszczu.
KSI testowało różne opcje sędziowania. W jednej z edycji sędzia miał pod sobą dwie pary zawodników, z którymi chodził po strzelnicy i oceniał każdy tor – co rodziło problem w postaci nierównych kryteriów ocen – wiadomo, jeden sędzia oceni w taki sposób, drugi w inny, więc możliwe były rozbieżności w punktacji końcowej. W poprzedniej edycji wyniki były wpisywane bezpośrednio do Practiscore’a, a w tym roku postawiono na stary dobry papier, i załogi sedziowskie dedykowane poszczególnym torom. Moim zdaniem jest to trafiony wybór bo nie zmienia się sposób oceniania danego zadania przez cały czas trwania zawodów – wszysy zawodnicy mają pod tym względem pewność, że są oceniani tak samo, a w przypadku wątpliwości / uwag zostawiony przez nich podpis przy punktacji jest podstawą do późniejszego dochodzenia swoich racji. W przypadku braku podpisu (spieszę się, jest mi wszystko jedno, nie chce mi się podpisywać wolę się doładować) nie ma podstaw do dyskusji.
A zatem była nas piątka, a tory cztery, więc jeden z nas był ‘lotny’ i pomagał czy też zmieniał się z kimś, gdy była taka potrzeba. Pierwsze dwa tory z naszej grupy a więc „Maska i kula” oraz „Litery” były zaraz obok siebie, a ruchomy cel i kula kawałek dalej. Chwyciłem pierwszy folder z brzegu i była to „Kula” i tak już w sumie zostało, sędziowałem go cały dzień z przerwą na obiad (który, dla sędziów, był zapewniony przez organizatora). Obok toru z kulą był „Ruchomy cel” więc wspólnie z nowopoznanym kolegą je sędziowaliśmy, najpierw przeciągaliśmy linę, która przesuwała cel i zliczaliśmy przestrzeliny by uniknąć pomyłek, a potem przechodziliśmy na tor z kulą. Na zdjęciu metryczki czasami widać luki, właśnie te luki wypełniał mi tor z ruchomym celem, i przez to przez to sędziowanie szło płynie i ciągiem… I tak cały dzień 😉
Okno strzeleckie trwało 5 minut, a czas na konkurencję wynosił 3 minuty, to znaczy, że po każdej parze mieliśmy 2 minuty na ponowne rozstawienie toru, zliczenie punktów, wpisanie ich w metryczki i zebranie podpisu… Zawodnicy musieli w tym samym okienku jeszcze przejść na następny tor. Czas leciał szybko, a współpraca wychodziła bardzo dobrze, po kilku godzinach wystarczyło spojrzenie i już było wiadomo co i jak.
Podsumowując, mój pierwszy udział w większych zawodach oceniam na duży plus! Ani przez chwilę nie poczułem się wykluczony czy sprowadzony do roli ‘przynieś, wynieś, pozamiataj’. Organizacja była profesjonalna, a zaplecze kompletne, od długopisów po ubezpieczenie na życie. Oczywiśnie nogi wchodziły w tyłek po tylu godzinach, ale było warto i jeżeli w przyszłym roku nie wystartuję jako uczestnik to pewnie pojadę znów sędziować.