W Czechach coś się święci! Kraj naszych południowych sąsiadów postanowił rozwiązać problem afrykańskiego pomoru świń (ASF) w dość oryginalny sposób. W ramach operacji pod hasłem „Dzikom – Stop!”, na polowanie wyruszyły jednostki snajperskie tamtejszej policji. Kto by pomyślał, że walka z chorobą przenoszoną przez dziki może przyjąć tak taktyczno-militarne oblicze!
Snajperzy, znani raczej z filmów akcji, zamiast chronić Czechów przed przestępcami, musieli tym razem zaopatrzyć się w noktowizory, celowniki termowizyjne i ruszyć na nocne łowy na… dziki. Trzeba przyznać, że cała akcja brzmi jak scenariusz komedii – ale takiej, która ma naprawdę ważne zadanie do wykonania. Oczywiście, wszystko odbywa się z zachowaniem zasad bezpieczeństwa, by nikt przypadkiem nie został przypadkową ofiarą „dzikiego odstrzału”.
Czeska policja robi, co może, by zmniejszyć liczbę dzików i tym samym ograniczyć rozprzestrzenianie ASF, wirusa równie groźnego dla trzody chlewnej, co dla portfeli lokalnych rolników. Za pomocą precyzyjnych strzałów snajperzy starają się zapobiec potencjalnej katastrofie gospodarczej – i jak na razie, wszystko wskazuje na to, że robią to z iście wojskową precyzją.
Oczywiście, taka operacja nie jest tania. Szacuje się, że koszt odstrzału jednego dzika przez policyjnego snajpera wynosi około 10 000 koron czeskich (1700 zł).. Jeśli pomniżumy to przez liczbę dzików, które planuje się odstrzelić, suma robi się całkiem pokaźna. Ale jak to mówią – lepiej zapobiegać niż leczyć, a w tym przypadku – lepiej strzelać niż później liczyć straty w hodowlach świń.
Zrobiło się jeszcze ciekawiej jak Policja odkryła próby dywersji dokonanej przez nieznane osoby przy pomocy proszku do prania i oddaniu moczu ma wyłożoną przynętę.
Czy akcja snajperów z Czech stanie się nowym standardem w walce z ASF? A może inni też ruszą z karabinami na dziki? Jak mawiają Czesi: „Není to žádná sranda*” – ale, przynajmniej z perspektywy obserwatora, wygląda na niezły materiał na piątkowe newsy.
*..to nie jest zabawne
Źródło seznam.cz