Dzisiejsza relacja będzie inna jak poprzednie, ponieważ redaktorzy portalu podzielili swoje siły i podczas tych zawodów znajdowali się po obu stronach, jako sędzia i zawodnik. Zacznę ja jako zawodnik potem kolej na Darka.
Niby zawody nowe, ale moim zdaniem i formuła i spora część organizatorów stara. Czego mi zabrakło przed zawodami to jasnej szczegółowej komunikacji, jak ktoś wspomniał w sieci jesteśmy weekendowymi strzelcami nie specjalsami. Dobry opis a najlepiej krótkie wprowadzenie do zawodów w formie scenariusza sporo by pomogło. Z mojego punktu widzenia zupełnie inaczej przygotowałbym sprzęt. Ale po kolei.
W regulaminie było karabin karabinek pistolet i sporo amunicji co w moim przypadku złożyło się na ponad 30 kg sprzętu, które mam nosić przez 30 godzin. Po przemyśleniach zamiast sprawdzonego Wisporta pożyczony Eberlestok, co niestety odbiło się tym ze w trakcie zawodów wiele rzeczy nie mogłem znaleźć w mimo wszystko małym plecaku.
Dzień pierwszy zaczął się dość przyjemnie zadaniami z snajperskiej teorii, co rozgrzało uczestników, potem Stalking, i tu pierwszy ZONK. Dostaliśmy gridy OP, kwadratu i pytamy organizatorów, czy z całym sprzętem czy obie osoby z pary muszą wejść w kwadrat, niestety odpowiedzi różne. Suma summarum, mamy robić stalking z plecakiem, dwoma karabinami … Moim skromnym zdaniem, bez sensu, ale cóż może, dlatego że czołgając się i ciągnąc plecak do tego nieprzystosowany jesteś widoczny z daleka i złapany ☺ jak mój kumpel z pary, czyli niezaliczone.
Po stalkingu otrzymujemy rozpiskę pętli taktycznej… Czarna magia do kwadratu. TU naprawdę duży plus dla kapitana Pawła (niestety nazwiska nie pomnę) za przygotowanie pętli, opisu, tłumaczenie bandzie laików swojej pracy i za całość. Dla mnie pomysł układ pętli taktycznej był najciekawszy z zawodów.
Po dotarciu do pierwszego punktu meldunek JTAC-a, przy a jakże rozpoczynającej się ulewie. Zadanie wykonane czas na rozszyfrowanie podanych gridów i na kolejny punkt, niby mamy 2 godziny na przejście 2 km, ale tu pokazał się największy minus nie tylko moim zdaniem tych zawodów.
Do punktów musieliśmy podchodzić skrycie w ściśle określonej bramce czasowej, co zrozumiałe, ale OPFOR, który siedzi blisko wokół punktu, do którego musi dotrzeć 20 par to trochę przegięcie. Idąc w nocy przez las nie da się iść szybko i cicho. Idąc z latarką jesteś widoczny, nie było jasno przedstawione, co może OPFOR. Skończyło się na obstawieniu punktu dotarcia ludźmi, którzy siedzieli po ciemku z termowizją albo hasali po lesie z mocnymi reflektorami. W efekcie tego – albo jak my widząc punkt, do którego musimy dotrzeć po 20 minutach czekania przechodzi twoja bramka czasowa się wycofujesz, albo jak kilka par zostajesz złapany przez pana, który siedzi sobie cicho w lesie i wypatruje strzelców używając termowizji. Moim skromnym zdaniem chodzenie po ciemku w gęstym lesie z 30 kg obciązenia ma duże szanse na skończenie się problemami ( 3 pary odpadły z powodu kontuzji), a udowadnianie na siłę, że złapie się zawodników rozsypuje scenariusz.
W efekcie tego tylko jedna para, zresztą zwycięzcy zaliczyli wszystkie punkty pętli taktycznej (gratulacje dla naszych przyjaciół ze Słowenii naprawdę zasłużyli na pierwsze miejsce)
Po wycofaniu się z drugiego punktu i mając w głowie instrukcje o myśleniu i bramkach czasowych kalkulujemy i omijamy kilka punktów pętli. Moim zdaniem ominęło nas kilka ciekawych zadań, ale z relacji innych uczestników wiem, że mało, komu udało się zmieścić w bramce czasowej. Tak wiec mając kilka godzin podróżowaliśmy z plecakami po deszczowym i mokrym poligonie. Były to nowe rejony, na których nie odbywały się jeszcze zawody, wiec wędrówka był ciekawa, aczkolwiek męcząca.
Po godzinnej drzemce na ambonie meldujemy się o 5.10 Na punkcie ( czas S+12.00) jesteśmy pierwszą parą, która tam dotarła. Po uzupełnieniu wody w jeziorku (polecam filtr Sawfly) idziemy na ostatni punkt pętli. Na miejscu okazuje się, że z nami są tylko 4 pary reszta nie dotarła.
Rano wszyscy zbieramy się na strzelnicy i czekamy aż podniesie się mgła. Niestety nie zaczynam strzelania o 8 jak planowana a o 11. Daje to czas organizatorom na zebranie z lasu zawodników. O 11 okazuje się, że chyba połowa par zniknęła, wycofała się albo z powodu kontuzji albo z braku motywacji czy zdrowia.
Dzień na strzelnicy zaczynamy słoneczkiem, które naszym mokrym i steranym kościom daje nową energię. Strzelamy na trzech osiach. Naprawdę fajne zadania, sporo niestandardowych strzelań, dużo zadań z pogranicza medycyny pola walki, ewakuacji i strzelania sytuacyjnego. W sumie od 11 do 16 wystrzeliłem 20 naboi z karabinu, 60 z karabinka i 50 z pistoletu. Sporo, jak na zawody, większość strzelań ujawniło moje braki i złe dopasowanie mojego sprzętu jest co poprawić. Ta część to duży plus zawodów, mocno przykryła nocne niedociągnięcia.
Zawody wygrał team ze Słowenii, co nie było niespodzianką, bo po nocy byli liderami, a wiem, że dobrze strzelająco udowodnili drugiego dnia.
Krótkie podsumowanie, na kolejne tego typu zawody lepiej moim zdaniem w parze świadomie wybrać jeden karabin i jednego AR-a, z którego strzeli się pewnie na 600m, do tego mały plecak. Może będzie minus na 2-3 stagach, ale sumarycznie zawody skończy się w lepszej kondycji i z większą satysfakcją. Mi osobiście przejście ponad 40 km w deszczu z bazowym obciążeniem 30 kg a po deszczu pewnie i 35 kg mocno dało po kolanach. Porównując do poprzednich SM byłem sporo mniej mobilny. Sprzęt- lunety StrykerHD na karabinie i Hornet na ARrze sprawdziły się rewelacyjnie jako optyka na trudne warunki. Mimo ubłocenia i wielokrotnego uderzania trzymały zero, a pędzelek do czyszczenia optyki przywrócił je do używalności. Sprzęt- na lekko to chyba najlepsze wyjście, użycie filtra zmniejsza wagę o 2 kg wody, w Wędrzynie nie ma problemu z wodą w „naturze” wiec filtr to duży plus. Czy przydaje się cos przeciwdeszczowego i ocieplającego, tu na pewno, ale i tak wszystko jest kompletnie mokre. Co z tego, że miałem goretex jak pod spodem wszystko było mokre. Jako ocieplenie wybrałem bluzę z powerstrecha i to był dobry wybór, mimo że byłą mokra trzymała ciepło. Buty jak w poprzednim roku kompletnie przemokły mimo goretexu, ale komfort zachowały.
Klasyfikacja:
1 ŽAN ŠUDE i PRIMOŻ BODLAJ –SŁOWENIA
- PAWEŁ NIEMCZUK i RAFAŁ GÓRNIAK – POLSKA
-
JAKUB BRADAC i PAVEL JAROLIM –CZECHY
Galeria (zdjęcia: Archiwum Fundacja Sprzymierzeni z GROM)