Tytuł w Interii brzmi: „Rząd wydał zgodę na odstrzał niedźwiedzia,zaskakująca reakcja myśliwych.” W domyśle Nie chcą go zabić.
Brzmi jak clickbait, ale to coś więcej — to klasyczna manipulacja narracją. Rzekome „zaskoczenie”, że myśliwi nie chcą zabijać, jest tu nie tylko fałszywą tezą, ale i insynuacją. Oto bowiem mamy do czynienia z subtelną, ale konsekwentną próbą utrwalenia stereotypu: myśliwi to krwiożercze lobby egzekutorów przyrody, które tylko czeka na okazję, by coś ustrzelić. Tymczasem… nie pasuje.
Litewscy myśliwi stanęli po stronie niedźwiedzia. Otwarcie sprzeciwili się decyzji władz. Zamiast strzelać — proponują działania ochronne, monitoring i edukację. I nagle cała medialna konstrukcja zaczyna się chwiać. Bo jak to? Przecież myśliwy w mediach to zazwyczaj ten z piwem, w moro, z lunetą i bez empatii. A tu — wrażliwość, rozsądek i troska o ekosystem.
To zderzenie nie pasuje do popularnej narracji. Bo w niej to aktywista przeszkadza wpolowaniu , a myśliwy tylko strzela. Ale prawdziwe życie bywa mniej czarno-białe. Może to właśnie myśliwi, ludzie związani z lasem, zwierzyną,rozumiejący przyrodę i odpowiedzialnością, są dziś jednymi z ostatnich realistycznych ekologów? Takich, którzy nie walczą z przyrodą — tylko ją rozumieją?
Zamiast więc udawać zaskoczenie, może czas przestać się dziwić. I zacząć zadawać trudniejsze pytania. Nie tylko o niedźwiedzia na Litwie, ale o to, jak bardzo media lubią opowiadać bajki. Nawet jeśli w nich wilk i niedźwiedź zawsze muszą być złe — a myśliwy zawsze musi strzelać.