wtorek, 23 kwietnia, 2024

Gruby w PRS – jak do tego doszło?

Share

 

Nigdy nie interesowałem się strzelectwem długodystansowym. Z wielu powodów – nie ma gdzie strzelać, nie umiem, jestem biedny itd. Zaliczyłem rok temu jakieś szybkie szkolenie 300 m z Ar-em przed karabinowymi MP IPSC, potem tegoroczny Delta Long Range Weekend i w zasadzie tyle mojego oglądania celów przez lunety na dalej niż 100m. I tak mam strzeleckich zajęć jak w tobołku, nie wszystko trzeba umieć na raz.

Niestety (albo stety) moi lokalni koledzy wokół tematu 22 Long Range zakręcili się dosyć prężnie i dali postrzelać ze swoich turbo snajperskich boczniaków. W międzyczasie wypłynął również PeeReeS w 22LR – w zasadzie takie IPSC MiniRifle, tylko cele mniejsze i dalej a powiększenia większe.

Wśród tych wszystkich niewiele mówiących mi rzeczy : osad, konfiguracji, pokręteł na lunecie, BC, Streloków, poduszek, worków, kątowników na łożu, pod łożem  itd, pojawiły sie też zawody Ulf MOA Culpa. Jako że koledzy Majkel i Marek zbierali się do tego jak pies do jeża (w przeciwieństwie do naturalnego talentu do shitpostowania na grupach FB), na dwa tygodnie przed zawodami wziąłem sprawy w swoje ręce. Hotel, wpisowe, komunikat – jedziemy Panowie, tylko karabin trzeba mi skombinować. Wtedy już nie mieli wyjścia i głupio było im spękać 🙂

Sprzęt strzelający zdobyłem dzięki Jankowi Staniszewskiemu – a w zasadzie przeszczepiłem wszystko z jego karabinu na swój, świeżo nabyty system. Luneta wraz z montażem i szyną oraz osada KRG. Tydzień, który pozostał do zawodów wystarczył na zerowanie i potwierdzenie opadu do 100m. No dobra, ze 20 kulek strzeliłem z jakiejś barykady i to wszystko. 3 dni przed wyjazdem kupiłem i przełożyłem własną osadę z szyną Arca aby ułatwić sobie korzystanie z akcesoriów Marka. Teamwork makes the dreamwork

No i pojechaliśmy 🙂

W sobotę rano meldujemy się na strzelnicy. No powiem Wam piękny obiekt z bardzo dużym potencjałem. Olbrzymi plus za prawie całkowity brak robactwa i innych gryząco – bzyczących atrakcji, pomimo bagien z każdej strony.

Po szybkim (i jak się okazało zupełnie niepotrzebnym pokręceniu) zerowaniu i roszadach ze składami czekało na nas tego dnia 8 torów. Moje pierwsze osiem torów prs 🙂

W zasadzie to większość rzeczy była pierwsza tego dnia, natomiast na pewno istotne było pierwsze trafienie – szkoda tylko że dopiero na trzecim torze 🙂

Dalej już jakoś poszło. Skład mieliśmy wyborny, sędziów również – organizacja, dyscyplina i cała kupa śmiechu pozwoliła nam błyskawicznie ukończyć strzelanie i udać się na zasłużony relax nad wodą. Piękne okoliczności mazurskiej przyrody, motorówki i wyśmienite jedzenie w hotelu Sajmino towarzyszyły nam do późnego wieczora.

Drugi dzień to kolejna porcja zadań strzeleckich i kolejna karuzela śmiechu w doskonałym towarzystwie. Nowe przeszkody, dłuższe dystanse i nadal nie za duże cele były z nami przez cały dzień. Znowu coś udało się trafić, wyrabiać się w czasie i całkiem sporo aspektów poznać i nawet coś poeksperymentować. Pierwszy raz też przebrałem się za krzak pożeczek 🙂 Finalnie 26 zaliczonych trafień i któreś tam niedalekie od końca miejsce – w pełni zasłużone.

Czy warto spróbować to strzelać?

Zasadnicza kwestia to właśnie strzelać zawody i trenować samemu, a nie oglądać i komentować w Internecie. Nieważne czy takie większe czy mniejsze, czy zorganizować sobie samemu przy okazji zawodów klubowych. Strzelać, bo formuła jest fajna – trochę ruchu, trochę precyzji, trochę manuala na broni i dużo stabilizacji. Amunicja przystępna, cele stalowe proste i tanie a do strzelania wystarczy oś 100m.

Czy to trudne?

Jak widać na załączonym obrazku, z marszu może być trochę pod górę 🙂 Ale bez przesady, wszystko jest do ogarnięcia po przyswojeniu podstawowych zasad, paru godzinach na YT i jeszcze paru na strzelnicy. Bardziej doświadczeni koledzy skrócą znacząco proces nauki. Dlatego chociażby warto się wybrać na imprezę typu Delta Long Range Weekend i popracować z instruktorami od PRS i 22LR na wspaniałym obiekcie w Zielonce.

Dla mnie osobiście największym wyzwaniem jest stabilizacja, co nie dziwi w przypadku gościa co nie umie się powtarzalnie złożyć i prawie nie strzela na leżąco 🙂 Na początku ciężko też było znaleźć rytm i wyrabiać się w czasie ale to udało się trochę dopracować w trakcie zawodów. Ale tak to jest jeżeli się tego wcześniej nie ćwiczyło na zegarku.

Czy dużo trzeba zainwestować? 

Można bardzo dużo, można średnio. Można też dzielić się jednym karabinem i wyposażeniem 🙂 Z uwagi na fakt, że mamy w zasadzie tylko jedną klase sprzętową nie ma ani progu wejścia ani górnej granicy. Klasa Factory, Basic, EntryLevel czy ThePoors (jak zwał tak zwał) pewnie z czasem powstanie – podobnie jak zunifikowane przepisy. 

W USA załatwiają to w prosty i jakże amerykański sposób – kasa 🙂 Limit ceny rynkowej (MSRP) dla zestawu karabin w fabrycznej osadzie + luneta: 1200$ (NRL22) i 1500$ (PRS22). Oczywiście aktualizowany co sezon i uwzględniający oficjalną cenę detaliczną a nie rynkową. To też dobrze działa na ofertę producentów – widac to wyraźnie na przykładzie rynku USA.

Semi-auto? Dlaczego nie – Tippman, CZ 512, Ruger 10/22 czy SW MP15-22 z lunetą FFP też zrobi robotę.

Osobiście w Polsce widziałbym jeszcze opcję dla karabinów ładowanych pojedńczo – coś na wzór klasy Hunter w RPA dla fabrycznych karabinów z wewnętrznym magazynkiem. Wydłużony czas przebiegu, ładownice na osadzie (są do kupienia lub do wydrukowania) i kilka Vostoków mogło by dostać nowe życie.

Czy jest gdzie strzelać?

Jak na stadium rozwoju dyscypliny to nawet i owszem. Ostróda, Gdańsk, Jaworzno i tam na północy za garażami u Łukasza 😉 odbywają się cyklicznie zawody. Zorganizowanie 3-4 torów PRS na lokalnych zawodach karabinowych to również nie problem dla chcącego. Naprawdę nie trzeba wymyślać cudów, żeby się fajnie postrzelać – kilka blaszek, beczek, opon, drabina, krzesło i ośka 100m znajdzie się w kadym powiecie. 

Podsumowując krótko, niestety chyba się wkręciłem 🙂 Powoli kompletuje własny karabin i graty oraz oczywiście ćwiczymy przed kolejnymi zawodami. Namawiam gorąco – spróbujcie! Nie trzeba być uber wymiataczem long range – jak widać na moim przykładzie, nawet placek może sobie poradzić i dać radę. Montujcie lunety i bipody, sypcie piasek do worków i widzimy się w Jaworznie na MTRM22 Autumn Edition 6 listopada 2022.

Jaworzno „pozamiatało” na Ulfhednar Moa Culpa

 

Przeczytaj także

Reklama

News