sobota, 27 września, 2025

Walka z dezinformacją zaczyna się od wrażliwości na język

Share

Język zdradza autora szybciej, niż mogłoby się wydawać. W polskich mediach społecznościowych coraz częściej spotykamy teksty, które już na pierwszy rzut oka brzmią nienaturalnie. Widać w nich wpływ rosyjskiej składni – ślad typowy dla botów lub osób piszących po polsku jako w języku obcym. To ważna wskazówka w walce z dezinformacją.

Najbardziej rozpoznawalne są przestawki w szyku zdania. W rosyjskim przymiotnik i rzeczownik często tworzą konstrukcje, które w dosłownym tłumaczeniu brzmią sztucznie. Stąd w polszczyźnie pojawiają się formy w rodzaju „sportowe zawody” zamiast naturalnych „zawodów sportowych”, „polityczna sytuacja” zamiast „sytuacja polityczna” czy „energetyczne bezpieczeństwo” zamiast „bezpieczeństwo energetyczne”. To subtelne, ale dla ucha Polaka wyraźnie obce.

Drugim elementem jest nadużywanie zaimka „ja” i specyficzne ustawianie okoliczników. W polszczyźnie normalnie powiemy „Wczoraj byłem w kinie”, podczas gdy rusycyzm przybiera postać „Ja wczoraj byłem w kinie”. Podobnie „Jutro pojadę do Warszawy” zamienia się w kalkę „Ja jutro pojadę do Warszawy”. Dodajmy do tego konstrukcje typu „u mnie jest samochód” zamiast prostego „mam samochód” – i mamy gotowy zestaw charakterystycznych błędów.

Warto zwrócić uwagę także na użycie zaimków „tobie” i „ci”. W polszczyźnie krótsza forma „ci” jest naturalna i najczęściej używana w mowie codziennej, natomiast „tobie” służy do podkreślenia, zaakcentowania odbiorcy. Polak powie „Dam ci znać” albo „Powiem ci jutro”, a „tobie” zostawi dla sytuacji szczególnych: „To właśnie tobie chcę to powiedzieć”. Osoby ze Wschodu, które w swoim języku mają tylko jedną formę (тебе), stosują oba warianty wymiennie i często nadużywają „tobie”. Dlatego w komentarzach łatwo natrafić na kalki w rodzaju „Ja tobie powiem jutro” czy „On tobie nie mówi prawdy”. Te niuanse zdradzają, że autor nie czuje naturalnego rytmu polszczyzny.

To właśnie te sygnały mogą pomóc w rozpoznaniu treści pochodzących od botów lub farm trolli. Mechaniczne powtarzanie nienaturalnych form, połączone z emocjonalnym i uproszczonym stylem, zdradza ich sztuczne pochodzenie. Komentarze często ograniczają się do kilku haseł: „To hańba”, „Niech wszyscy wiedzą”, „Prawda ukrywana”. Nie ma w nich próby dialogu, jest za to podsycanie emocji i dzielenie ludzi.

Charakterystyczne jest także to, że takie profile pojawiają się nagle, zwykle wokół tematów politycznych, bezpieczeństwa, wojny czy gospodarki. Często są świeże, bez historii aktywności, a ich treść wpisuje się w narrację znaną z rosyjskich mediów – o „zmęczeniu pomocą Ukrainie”, „upadku Europy” czy „prowokowaniu Rosji przez Zachód”.

Uważna analiza języka i stylu pozwala szybko wychwycić, że mamy do czynienia nie z autentycznym głosem polskiego internauty, lecz z elementem większej operacji informacyjnej. To narzędzie, którego nie można lekceważyć. Walka z dezinformacją zaczyna się od wrażliwości na język – od zauważenia, że „sportowe zawody” czy „ja tobie powiem” to nie tylko niefortunne sformułowania, ale często znak, że ktoś próbuje wprowadzić do naszej przestrzeni publicznej obcy przekaz.

Przeczytaj także

Reklama

News