Piątek, dzień refleksji. A dziś refleksja szczególna – o zakazach noszenia broni, które w Polsce pojawiają się niczym grzyby po deszczu przy okazji każdego większego wydarzenia: szczyty NATO, wizyty papieża, otwarcie Biedronki w Pcimiu Dolnym… no dobra, z Biedronką może przesadziłem. Ale wiecie o co chodzi.
Podstawa prawna?
Ano jest! Zawodowy zakazowicz znajdzie ją bez trudu: art. 15 ustawy z dnia 21 czerwca 2002 r. o broni i amunicji (Dz.U. 2024 poz. 773). Tam czarno na białym: „Minister właściwy do spraw wewnętrznych może wprowadzić, w drodze decyzji, zakaz noszenia wszelkiej broni lub niektórych jej rodzajów na określonym obszarze i na określony czas, jeżeli wymaga tego bezpieczeństwo lub porządek publiczny.”
Czyli: może zakazać wszystkiego wszystkim, kiedy uzna, że sytuacja tego wymaga. Proste jak konstrukcja cepa.
Argumenty „ZA” zakazami:
- Bezpieczeństwo: No bo wyobraźcie sobie, że jakiś delikwent z legalnym Glockiem dostaje nagłego napadu patriotyzmu w trakcie defilady i zaczyna „bronić ojczyzny” na własną rękę. Lepiej nie ryzykować.
- Ułatwienie pracy służbom: Funkcjonariusze nie muszą rozróżniać, czy ktoś z kaburą to sympatyczny kolega ze strzelnicy, czy jednak terrorysta z planem w kieszeni.
- Spokój w narodzie: Mniej broni na ulicy = mniej nerwów u ludzi wychowanych na „M jak Miłość”, gdzie największym dramatem jest rozwód.
Argumenty „PRZECIW” zakazom:
- Karanie odpowiedzialnych obywateli: Zakazy nie dotyczą bandytów. Oni swoją broń mają tam, gdzie mają przepisy. Zakazy dotyczą strzelców sportowych, kolekcjonerów i myśliwych, czyli grup, które mają broń legalnie i wiedzą, że pistolet służy do czegoś więcej niż kręcenia sobie selfie.
- Fikcja bezpieczeństwa: Złodziej z bronią i tak nie przejmuje się ustawami. Wprowadzony zakaz działa na zasadzie: „zabrońmy wchodzenia krokodylom do teatru”, bo przecież jak wiadomo, krokodyle to wielcy melomani.
- Psychologiczne podminowanie: Człowiek, który wie, że jest bezbronny, łatwiej wpada w panikę. A panika na wielkich imprezach to gotowy przepis na chaos.
Podsumowując:
Zakazy noszenia broni w czasie ważnych wydarzeń przypominają gaszenie pożaru za pomocą mokrej ścierki – symbolicznie, ale bez efektu.
Z drugiej strony, gdyby nie one, niektórzy urzędnicy mogliby się poczuć niepotrzebni. A tego przecież byśmy nie chcieli – Polska musi mieć pełne ręce roboty!
Dlatego drodzy strzelcy, kolekcjonerzy i myśliwi – szykujcie sejfy, śrubokręty i atesty. Święto? Wizyta króla Belgów? Pierwszy Dzień Wiosny? Broń zostaje w domu.
Bo wiadomo: kraj bez broni – kraj bezpieczny. A przynajmniej tak się ładniej wygląda w telewizji.
Miłego weekendu!